Chciałbym pokazać kilka zdjęć z lepienia zachodniosłowiańskiego wojownika. Ot, zwyczajny wolny kmieć który ruszył do walki w obronie swego rodu. W zamyśle ma ich być kilku - uzbrojonych w proce, noże, pałki...
Lepiąc go, po raz pierwszy korzystam tak naprawdę z fotografii - szukam w necie zdjęć rekonstruktorów - a że dziwnym trafem znalazłem sporo materiału o Wielkich Morawach (czy w Polsce są tylko rycerze i wikingowie???) ,to on i jego towarzysze będą mieli krzyżyki na piersiach, a najbogatszy z nich może nawet dostanie awarski pas? Kto wie?
Wrzucam jeszcze zdjęcie piętnastki, nie do końca udanego muszkietera... zupełnie nie do końca udanego muszkietera.. no dobra, spaprany jest :)
.. czyli o mych lepiaszczych przygodach w skali 28mm, tudzież innych. Innych skalach oczywiście.
środa, 7 listopada 2012
piątek, 12 października 2012
i dłubię...
.. choć już nieco wolniej - mniej czasu po prostu miałem. Mam nadzieję że w weekend uda mi się wygospodarować kilka godzin. Póki co - kolejne fotki.
wtorek, 2 października 2012
niedziela, 30 września 2012
orkę sobie wydłubię..
Tak właśnie sobie pomyślałem w dniu wczorajszym i do dzieła przystąpiłem. Póki co sajz komparizon ze zwyczajnym żołdakiem :) Prawdę mówiąc nie wiem jakie dokładnie są orki w WH40... cóż, mój będzie po prostu dobrze zbudowany :)
A z poważniejszych rzeczy - to odziewam powstańców w buty i spodnie, lepi im się k98 i kilka granatów - będzie broni na całą drużynę :/
Swoją drogą zastanawiam się nad tą polską obłudą... "Oh źli Ruscy dawali jeden karabin na dwóch ludzi.. ", a zapomina się że tylko co dziesiąty Powstaniec Warszawski miał broń. "Berlina bronili trzynastolatkowie - toż to nazistowska zbrodnia!", a co roku oficjele biegają pod pomnik Małego Powstańca.
Grrr.
A z poważniejszych rzeczy - to odziewam powstańców w buty i spodnie, lepi im się k98 i kilka granatów - będzie broni na całą drużynę :/
Swoją drogą zastanawiam się nad tą polską obłudą... "Oh źli Ruscy dawali jeden karabin na dwóch ludzi.. ", a zapomina się że tylko co dziesiąty Powstaniec Warszawski miał broń. "Berlina bronili trzynastolatkowie - toż to nazistowska zbrodnia!", a co roku oficjele biegają pod pomnik Małego Powstańca.
Grrr.
poniedziałek, 10 września 2012
środa, 5 września 2012
podsumowanie roku lepienia
Nadszedł wrzesień, tym samy mija rok od momentu kiedy to, zrozpaczony niemożliwością zakupu FIGUREKTAKICHJAKJACHCĘ, postanowiłem że takowe sobie sam ulepię. Patrząc teraz na moje ulepy sprzed roku (te zielone cosie, które uważałem za szczyt ówczesnej formy), jak i na główki które wyrzeźbiłem ostatnio, dochodzę do wniosku że mimo wszystko jakiś tam progress jest i że te kilkaset godzin spędzonych na lepieniu nie było stratą czasu.
środa, 22 sierpnia 2012
dziewczyna dla Zbynia
Postapokaliptyczna łowczyni zmutowanych korników. Przyda się jej jeszcze trochę polerowania miejscami ale zasadniczo jest już ukończona. Na fotkach widać niestety każdą warstwę masy z osobna - pewnie jakiś surfejser wyszedłby jej na dobre... ale mam tylko szpachlę do samochodu, więc chyba zrezygnuję.
niedziela, 19 sierpnia 2012
disaster!
Tak oto wyglądają płody kapitalistycznej myśli technicznej. Wadliwa forma zaprojektowana przez amerykańskiego inżyniera - Grybojedowa, spowodowała że żywica wydostała się na zewnątrz... a następnie porobiły się złośliwe bąble. Śmierć amerykańskim kryptofaszystom!
piątek, 17 sierpnia 2012
Zbynio - złomiarz
Głowę mą zaścielają niegdysiejsze twory.. wychylające swe kosmate łby.. postnuklearne wizje.... sole kobaltu... arghhh.. co ja tu...
Proszę Państwa oto Zbynio - postnuklearny złomiarz i łowca korników. Zaczynał jako przyrodni brat słowiańskiego wojownika Wielkiego Łba, ale w międzyczasie testowałem na nim różne mieszanki mas dwuskładnikowych.. no i oto co z tego wyszło....
Chyba w jakiś statywik zainwestuję, bo z ręki to trochę skacze...
czwartek, 16 sierpnia 2012
silikonowa kanapka z kawałkami "gieesa"
Stało się! Po zużyciu prawie kilogramu silikonu udało mi się wykonać pierwszą formę, która nie pochłonęła ulepka. Sukces tym większy że nie widzę żadnych większych pęcherzy, a części bardzo ładnie się pasują. I wszystko to bez użycia pompy - wystarczyło jedynie rytmiczne opukiwanie pojemnika z silikonem przez jakieś 5 minut (chciałem pomóc sobie szlifierką oscylacyjną podczas tego wytrząsania - niestety boszowskie bydlę jest "low vibration" i wszystko musiałem robić ręcznie).
Jeszcze jedno - dzięki Pryzmku za podpowiedzi :)
Jeszcze jedno - dzięki Pryzmku za podpowiedzi :)
niedziela, 5 sierpnia 2012
edzio
Tego ranka Edek obudził się z dziwną drżączką ... "musi popitka zaszkodziła" pomyślał, wsunął nogi w poczciwe klapersony, na grzbiet zarzucił ulubiony kubrak i popędził do spożywczaka. Wracał już w o wiele lepszym nastroju - w reklamówce ciążyło klika "Strzelców" a i świat był jakoś bardziej kolorowy.
Materiały: odrobinę przepalona mieszanka greenstuffu i magicsculpa (w różnych proporcjach).
Materiały: odrobinę przepalona mieszanka greenstuffu i magicsculpa (w różnych proporcjach).
poniedziałek, 30 lipca 2012
ak46 w blenderze
Kiedyś pokazywałem ulepionego własnoręcznie k98.. cudem niestety nie był. Dlatego też postanowiłem wymodelować sobie broń w 3d, następnie ją wydrukować i użyć do swoich figurek. Miałem sporo problemów z przesiadką na blendera 2.5x (inne międzymordzie), ale udało się - oto pierwsze efekty (uwaga - renderować nie umiem).
Kilka słów wyjaśnienia co do pomysłu - wzorowałem się na konkurencie ak47, automacie Korobowa, dokonując całkiem sporej ilości uproszczeń. Czeka mnie jeszcze kilka drobnych poprawek (głównie skalowanie niektórych elementów) ale można uznać że model jest w 95% ukończony.
Heja!
Kilka słów wyjaśnienia co do pomysłu - wzorowałem się na konkurencie ak47, automacie Korobowa, dokonując całkiem sporej ilości uproszczeń. Czeka mnie jeszcze kilka drobnych poprawek (głównie skalowanie niektórych elementów) ale można uznać że model jest w 95% ukończony.
Heja!
wtorek, 17 lipca 2012
kolejny kadłubek
... do odlania. Co prawda, potrzebuje kilku drobnych poprawek (np buty)... ale wart jest ażeby go zachować do dalszych ćwiczeń.
piątek, 13 lipca 2012
save kadłubka
Udało mi się w końcu ulepić coś, co daje szansę na zrobienie ładnej figurki - dlatego też potraktuję ten kadłubek jako bazę do wyjścia dla dwóch, trzech miniatur - oczywiście najpierw wykonam kilka odlewów nad którymi będę się mógł pastwić. Jedna uwaga - czaszka jest trochę nieforemna - zamierzam pobawić się z czapkami, kapturami etc...
A byłbym zapomniał- od kilku tygodni mieszam magic sculpa z gieesem.. i efekt jest lepiej niż zadowalający - masa nie lepi się do wszystkiego, acz jest bardziej miękka i plastyczna niż sam ms. Naprawdę czuć różnicę.
A byłbym zapomniał- od kilku tygodni mieszam magic sculpa z gieesem.. i efekt jest lepiej niż zadowalający - masa nie lepi się do wszystkiego, acz jest bardziej miękka i plastyczna niż sam ms. Naprawdę czuć różnicę.
sobota, 30 czerwca 2012
na dyszczku znalezione.. 2
Erpegowe opowiadanko które wystukałem kilka lat temu. Z racji tego że ostatnimi czasy jakoś postapo mi się ponownie spodobało - to pokazuję.
To właśnie starali się robić Dziura i Rudy. Okryci kilkoma kocami dzielili się tą odrobiną ciepła którą wytwarzały ich ciała.
- No weź Dziura, przecież strażnikom brałaś. No nie bądź taka, no. Dobrze.... lubię cię Dziura, wiesz?
*****
Wędrowcy pojawili jakąś godzinę przed zachodem słońca. Było ich trzech. Pierwszy- uzbrojony w jakąś kuszę, szedł kilkanaście metrów przed pozostałą dwójką, ciągnącą wypakowane do granic możliwości sanie. Ci nie wyglądali na uzbrojonych.
- Dobra nasza, mają jedną kuszę i jakieś włócznie przywiązane do pakunków- mamy przewagę- ucieszył się Szymek i jął naciągać swoją broń. Zardzewiały resor nie chciał się łatwo poddać. Zajęło chwilę, zanim z pomocą lewarka umieścił cięciwę we właściwym miejscu, a bełt spoczął w przeznaczonym sobie rowku.
W tym samym czasie Cycek wybrał najlepiej wyglądający nabój z pośród trzech które posiadał i załadował nim swój samopał. Rudy i Dziura wyciągnęli noże - wyglądali żałośnie - dwójka krostowatych dzieciaków uzbrojona w wyszczerbione ostrza. Idiotą byłby jednak ten kto by się nad nimi zlitował. Ta para zdążyła już pokazać że potrafi używać swojej broni.
- Ja zostaję tutaj i zdejmuję tego z kuszą, a wy zajmujecie się pozostałymi, paniali? Noto zapierdalać na dół- tylko hałasu nie naróbcie- zakomenderował Szymek.
Nie narobili hałasu. Szybko i sprawnie przycupnęli pośród resztek jakiś mebli i nawianego śniegu.
- Ty Cycek strzelaj, a potem razem lecimy wypatroszyć tych debili- wycedził Rudy.
- Kanieszna- przytaknął chłopak
*****
Nieznośne minuty oczekiwania. Paluchy przymarzające do broni. Oddech pokrywający zasłonę twarzy grubą warstwą szronu. I wiatr, wyjący gdzieś tam w górze, śpiewający swą ponurą pieśń.
Gdy wędrowcy podeszli na odległość strzału, czwórka młodych bandytów zadziałała jak dobry przedwojenny mechanizm. Szymek nacisnął dźwignię, kusza zagrała nisko, posyłając toporny bełt prosto w trzewia idącego na przedzie nieszczęśnika. Potem strzał Cycka- niestety chybiony. Przerażony krzyk jednego z wędrowców- kobiety. Chrzęst śniegu pod stopami Rudego i Dziury. Ich piskliwy okrzyk bojowy “kurrrwa”. I pojawiający się znienacka w rękach kobiety kulomiot, szczekający krótko dwa razy i masakrujący obydwa dziecięce ciałka. Cycek, potykający się w biegu- może on dosięgnie przeciwnika, może jemu się uda. Był tuż koło trzeciego z wędrowców, gdy ten podniósł rękę uzbrojoną w jakiegoś obrzyna i wypalił mu prosto w twarz.
Szymek czuł się jakby to był zły sen, kusza drżała w jego dłoniach, bełt wypadł z zesztywniałych palców. Nim naładował, seria z peemki oderwała z muru fragmenty tynku i cegieł. Po chwili do pomieszczenia w którym się znajdował wpadła, sycząc, jakaś stara puszka. Zdążył tylko zakryć uszy....
*****
Gdy odzyskał przytomność leżał skrępowany na śniegu. Jeden z wędrowców umierał w męczarniach oparty o sanie. W jego brzuchu tkwił bełt. Po lotki.
Szymek przekręcił się. Parę metrów od niego leżały parujące jeszcze ciała Rudego i Dziury. Odwrócił głowę. Tylko po to żeby zobaczyć bezgłowe zwłoki Cycka. Nie zdążył zapłakać- zbliżyły się do niego niedoszłe ofiary napadu. Wiatr wydymał poły ich grubych wojskowych płaszczy. Zauważył jeszcze że kobieta trzyma w dłoni ciężki klucz, a facet siekierę. Był twardy. Nie krzyczał gdy zmiażdżyli mu kolana. Gdy zabrali się za dłonie i łokcie- stracił przytomność.
*****
Zuza przestała płakać trzy dni temu. Trzy dni temu skończyło się też jedzenie. Teraz siedziała przy palenisku próbując ugotować coś z dwóch pasków i szczurzych łapek. Obok siedział w połowie sparaliżowany Hajni. Ślina kapała z jego ust.
- Zaraz się najesz Hajni.. a później się położysz- trzeba oszczędzać siły, wiesz?
Zjedli parującą lurę. O dziwo, żadne z nich nawet nie zwymiotowało. Dziecko w łonie Zuzy uspokoiło się trochę.
Hajni usnął. Zuza patrzyła się na uśmiechniętą twarz dzieciaka dobre pół godziny. Potem podeszła, zarzuciła mu na twarz koc i dociążyła własnym ciałem. Kaleka nie wierzgał nawet tak bardzo jak się spodziewała. Gdy już przestał się rzucać dziewczyna zapłakała. Zaraz jednak powiedziała do siebie:
-Nie płacz Zuza, nie płacz. Bo dziecku zaszkodzi.
Gdy już się trochę uspokoiła, wzięła nóż i zaczęła ćwiartować zwłoki.
Nie płacz Zuza, nie płacz...
-Nie płacz Zuza, nie płacz. Bo dziecku zaszkodzi.
Wychudzony młokos uspokajał swoją kobietę. Miała jakieś czternaście lat, a wydatny brzuch wskazywał, że była w ostatnich miesiącach ciąży.
- Nie płacz Zuza, nic się nam złego nie stanie, pułapki tylko sprawdzimy, wiesz przecież że coś jeść musimy, no nie płacz.
- Szymek proszę, obiecaj że to tylko pułapki będą, że na rabunek nie idziecie. Przecież wiele nam nie trzeba, mamy tę piwnicę, a i węgla starczy jeszcze na długo- wskazałą dłonią na wnętrze nory w której się znajdowali- mamy szczęście przecież, sprzyja nam od kiedy z Landsberga uciekliśmy.
Szymek spuścił głowę i popatrzył z ukosa na czwórkę dzieciaków przycupniętych pod ścianą.
- Tylko pułapki sprawdzimy, no nie? Do wieczora wrócić damy radę.
- No - odezwał się najbardziej pokręcony z gromadki- złapiemy ze trzy szczury i wracamy...
- Nie pierdol Hajni, ty nigdzie nie idziesz, ty będziesz Zuzy pilnował, marsz byś tylko opóźniał- zestrofował go Szymek.
Pozostałe dzieciaki opuściły głowy- żadne z nich nawet na Zuzę nie spojrzało - i burknęły coś tylko, przytakując swemu liderowi.
- Noto się zbierać będziem, nie? Daj pyska Zuza, i nie rycz, dziś wieczorem najesz się do syta. Nu paszli, rebjata....
******
Czekali przy trakcie dobrych parę godzin, nikt się jednak nie pojawiał. O sprawdzaniu pułapek nawet nie myśleli- był koniec stycznia i złapanie czegokolwiek przy czterdziestostopniowym mrozie graniczyłoby z cudem. Pozostało im tylko polowanie na dwunogą zwierzynę.
Szymek przytknął do oka połówkę lornetki i gapił się na okolicę. Wiatr targał zniszczonym prześcieradłem założonym na cudaczną zbieraninę szmat, swetrów i kurtek...
- Nic kurwa, nic nie widać, same tylko zaspy i szkieletowce... żeby choć jakiś łazęga się pokazał.. Nie Cycek?
Dwunastolatek obrócił głowę w stronę bossa. Deformująca twarz narośl widoczna była nawet poprzez grubą warstwę szmat, którymi dzieciak owinął sobie głowę..
- Budzjet choroszo, nada nam tolka paczekać jeszczio....
- Żeby nam tylko kurwa dupy nie poodmarzały - mruknął Szymek i przytulił się mocniej do ściany.
Zrujnowana kamienica w której się skryli stanowiła doskonały punkt obserwacyjny. Trakt był widoczny na dobre dwa, trzy kilometry. Poza tym w promieniu trzystu metrów nie było niczego poza kilkoma kikutami latarni i wrakiem ciężarówki. Całą resztę gruzów litościwie pokrywała prawie metrowa warstwa zmrożonego śniegu. Szymek popatrzył jeszcze chwilę, a potem schował się do wnętrza kryjówki. Wewnętrzne pomieszczenia, osłonięte przed wiatrem pozwalały choć na chwilę wytchnąć.
-Nie płacz Zuza, nie płacz. Bo dziecku zaszkodzi.
Wychudzony młokos uspokajał swoją kobietę. Miała jakieś czternaście lat, a wydatny brzuch wskazywał, że była w ostatnich miesiącach ciąży.
- Nie płacz Zuza, nic się nam złego nie stanie, pułapki tylko sprawdzimy, wiesz przecież że coś jeść musimy, no nie płacz.
- Szymek proszę, obiecaj że to tylko pułapki będą, że na rabunek nie idziecie. Przecież wiele nam nie trzeba, mamy tę piwnicę, a i węgla starczy jeszcze na długo- wskazałą dłonią na wnętrze nory w której się znajdowali- mamy szczęście przecież, sprzyja nam od kiedy z Landsberga uciekliśmy.
Szymek spuścił głowę i popatrzył z ukosa na czwórkę dzieciaków przycupniętych pod ścianą.
- Tylko pułapki sprawdzimy, no nie? Do wieczora wrócić damy radę.
- No - odezwał się najbardziej pokręcony z gromadki- złapiemy ze trzy szczury i wracamy...
- Nie pierdol Hajni, ty nigdzie nie idziesz, ty będziesz Zuzy pilnował, marsz byś tylko opóźniał- zestrofował go Szymek.
Pozostałe dzieciaki opuściły głowy- żadne z nich nawet na Zuzę nie spojrzało - i burknęły coś tylko, przytakując swemu liderowi.
- Noto się zbierać będziem, nie? Daj pyska Zuza, i nie rycz, dziś wieczorem najesz się do syta. Nu paszli, rebjata....
******
Czekali przy trakcie dobrych parę godzin, nikt się jednak nie pojawiał. O sprawdzaniu pułapek nawet nie myśleli- był koniec stycznia i złapanie czegokolwiek przy czterdziestostopniowym mrozie graniczyłoby z cudem. Pozostało im tylko polowanie na dwunogą zwierzynę.
Szymek przytknął do oka połówkę lornetki i gapił się na okolicę. Wiatr targał zniszczonym prześcieradłem założonym na cudaczną zbieraninę szmat, swetrów i kurtek...
- Nic kurwa, nic nie widać, same tylko zaspy i szkieletowce... żeby choć jakiś łazęga się pokazał.. Nie Cycek?
Dwunastolatek obrócił głowę w stronę bossa. Deformująca twarz narośl widoczna była nawet poprzez grubą warstwę szmat, którymi dzieciak owinął sobie głowę..
- Budzjet choroszo, nada nam tolka paczekać jeszczio....
- Żeby nam tylko kurwa dupy nie poodmarzały - mruknął Szymek i przytulił się mocniej do ściany.
Zrujnowana kamienica w której się skryli stanowiła doskonały punkt obserwacyjny. Trakt był widoczny na dobre dwa, trzy kilometry. Poza tym w promieniu trzystu metrów nie było niczego poza kilkoma kikutami latarni i wrakiem ciężarówki. Całą resztę gruzów litościwie pokrywała prawie metrowa warstwa zmrożonego śniegu. Szymek popatrzył jeszcze chwilę, a potem schował się do wnętrza kryjówki. Wewnętrzne pomieszczenia, osłonięte przed wiatrem pozwalały choć na chwilę wytchnąć.
To właśnie starali się robić Dziura i Rudy. Okryci kilkoma kocami dzielili się tą odrobiną ciepła którą wytwarzały ich ciała.
- No weź Dziura, przecież strażnikom brałaś. No nie bądź taka, no. Dobrze.... lubię cię Dziura, wiesz?
*****
Wędrowcy pojawili jakąś godzinę przed zachodem słońca. Było ich trzech. Pierwszy- uzbrojony w jakąś kuszę, szedł kilkanaście metrów przed pozostałą dwójką, ciągnącą wypakowane do granic możliwości sanie. Ci nie wyglądali na uzbrojonych.
- Dobra nasza, mają jedną kuszę i jakieś włócznie przywiązane do pakunków- mamy przewagę- ucieszył się Szymek i jął naciągać swoją broń. Zardzewiały resor nie chciał się łatwo poddać. Zajęło chwilę, zanim z pomocą lewarka umieścił cięciwę we właściwym miejscu, a bełt spoczął w przeznaczonym sobie rowku.
W tym samym czasie Cycek wybrał najlepiej wyglądający nabój z pośród trzech które posiadał i załadował nim swój samopał. Rudy i Dziura wyciągnęli noże - wyglądali żałośnie - dwójka krostowatych dzieciaków uzbrojona w wyszczerbione ostrza. Idiotą byłby jednak ten kto by się nad nimi zlitował. Ta para zdążyła już pokazać że potrafi używać swojej broni.
- Ja zostaję tutaj i zdejmuję tego z kuszą, a wy zajmujecie się pozostałymi, paniali? Noto zapierdalać na dół- tylko hałasu nie naróbcie- zakomenderował Szymek.
Nie narobili hałasu. Szybko i sprawnie przycupnęli pośród resztek jakiś mebli i nawianego śniegu.
- Ty Cycek strzelaj, a potem razem lecimy wypatroszyć tych debili- wycedził Rudy.
- Kanieszna- przytaknął chłopak
*****
Nieznośne minuty oczekiwania. Paluchy przymarzające do broni. Oddech pokrywający zasłonę twarzy grubą warstwą szronu. I wiatr, wyjący gdzieś tam w górze, śpiewający swą ponurą pieśń.
Gdy wędrowcy podeszli na odległość strzału, czwórka młodych bandytów zadziałała jak dobry przedwojenny mechanizm. Szymek nacisnął dźwignię, kusza zagrała nisko, posyłając toporny bełt prosto w trzewia idącego na przedzie nieszczęśnika. Potem strzał Cycka- niestety chybiony. Przerażony krzyk jednego z wędrowców- kobiety. Chrzęst śniegu pod stopami Rudego i Dziury. Ich piskliwy okrzyk bojowy “kurrrwa”. I pojawiający się znienacka w rękach kobiety kulomiot, szczekający krótko dwa razy i masakrujący obydwa dziecięce ciałka. Cycek, potykający się w biegu- może on dosięgnie przeciwnika, może jemu się uda. Był tuż koło trzeciego z wędrowców, gdy ten podniósł rękę uzbrojoną w jakiegoś obrzyna i wypalił mu prosto w twarz.
Szymek czuł się jakby to był zły sen, kusza drżała w jego dłoniach, bełt wypadł z zesztywniałych palców. Nim naładował, seria z peemki oderwała z muru fragmenty tynku i cegieł. Po chwili do pomieszczenia w którym się znajdował wpadła, sycząc, jakaś stara puszka. Zdążył tylko zakryć uszy....
*****
Gdy odzyskał przytomność leżał skrępowany na śniegu. Jeden z wędrowców umierał w męczarniach oparty o sanie. W jego brzuchu tkwił bełt. Po lotki.
Szymek przekręcił się. Parę metrów od niego leżały parujące jeszcze ciała Rudego i Dziury. Odwrócił głowę. Tylko po to żeby zobaczyć bezgłowe zwłoki Cycka. Nie zdążył zapłakać- zbliżyły się do niego niedoszłe ofiary napadu. Wiatr wydymał poły ich grubych wojskowych płaszczy. Zauważył jeszcze że kobieta trzyma w dłoni ciężki klucz, a facet siekierę. Był twardy. Nie krzyczał gdy zmiażdżyli mu kolana. Gdy zabrali się za dłonie i łokcie- stracił przytomność.
*****
Zuza przestała płakać trzy dni temu. Trzy dni temu skończyło się też jedzenie. Teraz siedziała przy palenisku próbując ugotować coś z dwóch pasków i szczurzych łapek. Obok siedział w połowie sparaliżowany Hajni. Ślina kapała z jego ust.
- Zaraz się najesz Hajni.. a później się położysz- trzeba oszczędzać siły, wiesz?
Zjedli parującą lurę. O dziwo, żadne z nich nawet nie zwymiotowało. Dziecko w łonie Zuzy uspokoiło się trochę.
Hajni usnął. Zuza patrzyła się na uśmiechniętą twarz dzieciaka dobre pół godziny. Potem podeszła, zarzuciła mu na twarz koc i dociążyła własnym ciałem. Kaleka nie wierzgał nawet tak bardzo jak się spodziewała. Gdy już przestał się rzucać dziewczyna zapłakała. Zaraz jednak powiedziała do siebie:
-Nie płacz Zuza, nie płacz. Bo dziecku zaszkodzi.
Gdy już się trochę uspokoiła, wzięła nóż i zaczęła ćwiartować zwłoki.
niedziela, 10 czerwca 2012
powstańcy - pierwsza czwórka
W końcu znalazłem czas żeby dokleić ostatnią grudkę gieesa do tych nieszczęśników.
/Zdjęcia niestety fatalne - latorośl ukryła w wiadomym tylko sobie miejscu kabelek od aparatu i posiłkować się muszę jakimś olympusem, który robi okropne zdjęcia./
/Zdjęcia niestety fatalne - latorośl ukryła w wiadomym tylko sobie miejscu kabelek od aparatu i posiłkować się muszę jakimś olympusem, który robi okropne zdjęcia./
czwartek, 7 czerwca 2012
na dyszczku znalezione..
Maj minął, czerwiec pędzi jak szalony, robota mnie się w rencach pali normalnie... a efekt jest taki że na figsy poświęciłem jeno kilka godzin.. Zapoznałem się poza tym z miliputem i magic sculptem. I o ile ten ostatni wydaje się być ciekawą masą - szczególnie w połączeniu z gieesem - gdyż staje się wówczas bardziej plastyczny, a także lepiej trzyma się poprzedniej warstwy... to trenując z miliputem ogarnęło mnie przerażenie - ot przypomniała mi się moja walka ze szpachlą w czasie remontu - wszystko utytłane, masa odpada lub spływa, a po zaschnięciu osiąga fakturę gipsu.. Blee.
A dyszczek, co dyszczek ma do tego wszystkiego? Wyciągałem pliki z archiwum i trafiłem na kilka obrazków które popełniłem będąc zafascynowany erpegami, falloutem2 i fanowskim forlornworldem.
Wrzucam, niech w oczy kłują - może kiedy popełnię coś podobnego.
To nie zombie.. to wygłodniali obywatele :P
A dyszczek, co dyszczek ma do tego wszystkiego? Wyciągałem pliki z archiwum i trafiłem na kilka obrazków które popełniłem będąc zafascynowany erpegami, falloutem2 i fanowskim forlornworldem.
Wrzucam, niech w oczy kłują - może kiedy popełnię coś podobnego.
To nie zombie.. to wygłodniali obywatele :P
środa, 2 maja 2012
korpus bojownika z smg
Świeżutki jeszcze.. nieoszlifowany i bez ucha... i jakoś stracił na tych zdjęciach wiele ze swej dynamiki..
niedziela, 29 kwietnia 2012
piątek, 27 kwietnia 2012
siekiera, motyka...
Niewiele mogłem zrobić przez ostatnich parę dni. Ludzi ogarnęło jakieś szaleństwo.. może nie wszystkich, ale przynajmniej klientów korporacyjnych. Masakra.
Wrzucam fotki dwóch kadłubków. Sporo błędów, ale coraz bardziej udaje mi się zabawa detalem.
Wrzucam fotki dwóch kadłubków. Sporo błędów, ale coraz bardziej udaje mi się zabawa detalem.
środa, 25 kwietnia 2012
Smurda spod lasu
Oto smurda.. taki zwyczajny.. zazwyczaj chroni się w konarach prasłowiańskiej gruszy.
Prawdę mówiąc męczyłem go dosyć długo.. raz nawet udało mi się go przypalić pod lampą.. ale masa przynajmniej szybko stwardniała :)
Prawdę mówiąc męczyłem go dosyć długo.. raz nawet udało mi się go przypalić pod lampą.. ale masa przynajmniej szybko stwardniała :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)