Proszę Państwa oto Miś - a właściwie postapokaliptycznie nacechowany łucznik - myśliwy. Co do jego brzydoty (a także dziwacznej skali - bo ponad 30 mm..) słów kilka. Jego początki giną w listopadowych, dżdżystych pomrokach - wtedy właśnie wiedziony zachwytem nad ilustracjami ukazującymi angielskich łuczników w czasie bitwy pod Sluys, postanowiłem ulepić takiegoż właśnie łucznika. W międzyczasie koncept nieco przeewoluował, otarł się wczesne średniowiecze, aż wylądował w erze postnuklearnej... Dzisiaj jest 18 marca i nieszczęśnik jest ukończony - jak widać różne części ciałą są wykonane ... różnie... uczyłem się na nim po prostu. Eh, jakiś czas temu z główki dumny nawet byłem.
A ręce - wielkie prawda? Cóż, rozszczepianie atomu to ciężka robota, to i ręce wielkie być muszą :)
Czadziarski fryz. Czarnobyl nie w stepie, ale wpływ koczowników widoczny, albo radiacji :)
OdpowiedzUsuń