Maj minął, czerwiec pędzi jak szalony, robota mnie się w rencach pali normalnie... a efekt jest taki że na figsy poświęciłem jeno kilka godzin.. Zapoznałem się poza tym z miliputem i magic sculptem. I o ile ten ostatni wydaje się być ciekawą masą - szczególnie w połączeniu z gieesem - gdyż staje się wówczas bardziej plastyczny, a także lepiej trzyma się poprzedniej warstwy... to trenując z miliputem ogarnęło mnie przerażenie - ot przypomniała mi się moja walka ze szpachlą w czasie remontu - wszystko utytłane, masa odpada lub spływa, a po zaschnięciu osiąga fakturę gipsu.. Blee.
A dyszczek, co dyszczek ma do tego wszystkiego? Wyciągałem pliki z archiwum i trafiłem na kilka obrazków które popełniłem będąc zafascynowany erpegami, falloutem2 i fanowskim forlornworldem.
Wrzucam, niech w oczy kłują - może kiedy popełnię coś podobnego.
To nie zombie.. to wygłodniali obywatele :P
Obrazki przypominają mi Strefę Śmierci, mini system RPG napisany dla miesięcznika Magia i Miecz. Fajnie rysujesz.
OdpowiedzUsuńPamiętam... Grzechnik tam ilustrował... tak samo jak on, ja również lubię wczesne prace Truścińskiego. A rysunki sprzed 4 czy 5 lat, jakoś więcej czasu wtedy miałem :)
OdpowiedzUsuńMam ten scenariusz, i raz go prowadziłem na zasadach SŚ a raz na mechanice Neuroshimy. Dobre czasy :). Rysuj dalej.
OdpowiedzUsuń